Majówka !
Dużo pisać nie będę : D . Zapraszam do oglądania . A tak pokrótce co robiliśmy :
W piątek zwlekłam się rano z Mikołajem z łóżka i zaczęliśmy się szykować na spacer w Elblągu z
Majkiem i Justyną . Pogoda bardzo nas obdarowała deszczem : / . Ale już pod koniec troszkę przestało padać . Spacer był bardzo udany . Bałam się jak zareaguje mój grzechotnik, ale był bardzo przyjazny . Nawet do starego setera, który zaszedł go nagle od tyłu . Justyna załamana, że Majk nie chce z nią pracować, a Mikołaj ze mną super niby (teraz wiesz jak się czuję na spacerach z innymi psiarzami XD) . Ale powiedziałam jej jak ma z nim pracować i jej trochę z nim zaprezentowałam : ) . Pisze u siebie na blogu, że zacznie z nim pracować jak bd ciepło, a ja ci mówię rób to teraz ! Póki masz największego kopa motywacji, a potem się w to wciągniesz ; ) . W czasie spaceru Justyna też zaliczyła na schodach glebę w czasie kiedy mówiłam do psów (tak do nich) "Uwaga psy śliskie schody!" XD . Następnego dnia ćwiczyliśmy różne rzeczy, a dziś wybraliśmy się na jezioro i .... ! Jak Mikołaj nie znosi Jacków i psów w typie (kiedyś na szkoleniu napadła na niego grupka z zębami) to zaprosił go nawet do zabawy ! Jestem dumna z psa <3 . Stwierdziłam, że nie wezmę, go na ręce . Co się stanie, to się stanie . Więcej nie pisze i macie zdjęcia z spacerku .
Zakupy
W miedzy czasie jak nas nie było (co pisałam post wcześniej) zrobiłam "mini" zakupy : ) . Niektóre rzeczy są z zoologicznego a inne z krakvetu .Gdyby was coś interesowało to recenzji to piszcie śmiało ; ) .
A teraz co kupiłam :
Znajdy
Jak wiecie miałam egzaminy gimnazjalne . Pierwszy dzień polski i historia z wosem , Drugi - przyrodnicze i matma, a trzeciego angielski . Pierwszy dzień był najłatwiejszy . Ale nie o tym mam pisać : ) . Z środy na czwartek mama miała 15 minut przerwy przed chartami na masaż . Wyskoczyłyśmy szybko do sklepu po rajstopy bo zrobiła mi się dziur, a zapasów brak, ale po nie nie dojechałam . W połowie drogi patrze pies biega pomiędzy autami, a za chwilę drugi . Zaczęłam się odpinać i kazałam się mamie zatrzymać : D . Wyskoczyłam, a mama pojechała zawrócić 3 m dalej . Były to płochacze niemieckie . Zaczęłyśmy je gonić, bo latały za gołębiami . Mama złapała większego (grubsza kość, gęstszy włos i kręcony) i spakowała go do klatki Mikołaja, ja dotknęłam mniejszego(delikatny, można powiedzieć suczy), a ten wyskoczył pod auto, ale się zatrzymało . Auta stały z dwóch stron więc szybko wzięłam go jakoś na ręce i do auta . Na początku pojechałyśmy do pana co niedaleko naszego domu ma płochacze, ale to nie jego . Wtedy u małego zauważyłam pierwszego kleszcza . Potem pojechaliśmy do domu bo zaraz charty . Po chwili przyszła Kasia (stażystka mamy), a ja już wyciągałam z małego kleszcza . Ona wzięła w obroty większego i zaczęła patrzeć za kleszczami . Psy były strasznie brudne i były chude . Ja znalazłam jeszcze dwie chodzące nimfy, a na dużym zdjęłyśmy od groma chodzących i wczepionych "pijawek" . Sprawdziłam uszy i byli to bracia ..43 i ..44 . Mieli na oko niecały rok (potem się okazało, że 9 miesięcy) . Mama je zakropliła na te robactwa i spsikała specjalnym sprayem odstraszającym (polecam!) . Potem nałożyłam na małego naszą obroże (nie miały swoich) i przypięłam smycz, na dużego nałożyłam pożyczone od "chartów" szelki i naszą smycz dopięłam . Tak poszliśmy razem z Kasią do weta by sprawdzić chipy bo może jeden ma, a drugi nie (taka nadzieja) . Niestety żaden nie miał ; ( . Poszłyśmy smutne do domu i w drodze zauważyłyśmy, że większy kuleje i na przednią łapę i na tył . Albo go coś palnęło, albo jakaś dysplazja i kontuzja przedniej . W domu poszły spać . Wieczorem poszłam powoli nad jezioro, które jest 5 min od domu . Podziwialiśmy piękny zachód słońca <3 . Psów grzeczniejszych nie widziałam i ponoć takie one są . Ale w końcu pies myśliwski i kaczki tam fajne były : D i wyrywanie dwa razy ręki z barku też haha . Jak wróciliśmy dowiedziałam się, że Kasia dzwoniła do mamy, że dzwoniła po hodowlach w ... (oczywiście ZKwP) i znalazła faceta, który zna innego i wie, że dawał w te rejony jakieś dwa psy, ale nie wie jakiej płci, więc zadzwoni i da numer . Psy w tym czasie dostały karmę i puszą i zajadały strasznie : D . Potem telefon i.. właściciel namierzony . Hodowca tak mówił, że od razu było wiadomo, że to któryś raz . Kazał mu nagadać i wgl. Psy są z Chwaszczyna i facet powiedział, że nie jest się w stanie w ciągu kilku godzin skapnąć, że psów nie ma, i że przyjedzie o 9 -.- . Był o 10, ja już na testach i z angola, po spacerku z czekoladami (ja gdybym zgubiła psa, bym od razu po niego jechała ! ) . Mama mówi, że psy tam z dwa razy machnęły do niego ogonem, a jak wyszłam do nich rano, bo mama już była na zewnątrz, to myślałam, że im tyłki odpadną . Psy ponoć ma do odstraszania dzików i trzyma je w kojcu ! : ( Jak mama powiedziała, że duży kuleje to powiedział tak - wiem, już od dawna zresztą, ale ja mam weterynarza bo byłem z moim poprzednim . Normalnie ręce opadają . Psy nie były od czasu pobytu w hodowli u weta . Po co ludziom psy w takim razie ?! Niestety miał metryki i wszystko się zgadzało . By już nie zanudzać, a mogła bym tak jeszcze długo macie zdjęcia .
Pozdrawiamy A&M !